Z cyklu lubelskie wernisaże, czwartek, 3.10. Zgodnie z
diagnozą pewnej debiutującej wrocławskiej pisarki, której autobiograficzne
postaci nie bywają już na wernisażach, odkąd zauważyły, że nie
wynoszą z nich nic poza kieliszkami do wina, ja również przełamuję się do
takich wizyt nader rzadko. Tym razem (głównie ze względów towarzyskich) była to
ACK Chatka Żaka i oryginał jakich mało,
Andrzej
Dudek-Dürer, ponoć siódma (albo dziewiąta?) inkarnacja Dürera Albrechta. Fotograf
i twórca filmów oraz buddysta i wegetarianin, który jednakże nie zrobił był na
mnie szczególnie dobrego wrażenia, ani osobą, ani twórczością wystawianą. Po
pierwsze nie znoszę infantylizmu ani narzucającej się dosłowności w sztuce,
podobnie, a może nawet bardziej, nie znoszę też łopatologii w mówieniu o niej.
Niezmierne boleści sprawia mi przy tym powtarzanie co dwa zdania w rozmowie z
artystą i przez samego zainteresowanego zachwytów nad jego działalnością,
osobowością tudzież ich obu metafizycznym i transcedentalnym, jak studnia bez
dna głębokim wymiarem. W zasadzie wiele więcej nie zamierzam na ten temat pisać
i wcale nie dlatego, że limit nadinterpretacji kilkakrotnie wyczerpała
wspomniana rozmowa, ale po prostu z powodu nie zauważenia w oglądanych pracach
interesujących mnie form ani treści.
Jedyne, co przyciągnęło moją uwagę, to wczesne przykłady z
lat 70-tych (jak Autoukrzyżowanie z
katalogu) albo ostatnie, jak kalejdoskopowy film Constantly changing i pochodzące z niego kadry, multiplikujące się
motywy, ornamentalne prace podobne z jednej strony do zabaw Zofii Kulik, z
drugiej do cyfrowych grafik Gilberta i George’a (por. koncept żywej rzeźby).
 |
Constantly changing III ver. II, fotografia, 2006, fot. z katalogu |
Muzyka – artysta jest też kompozytorem, a nawet zbudował sitar – chwalona przez
niektórych, w filmie ciekawa i pasująca, w innym kawałku wybranym przez Dudka –
mętna i jednostajna. Może kawałek wybrano pechowo. Może też w innych
okolicznościach przyrody inaczej odebrałabym to wszystko, tym razem zniechęciło
mnie to jednak skutecznie do zgłębiania tematu (nawet projektów
metafizyczno-telepatycznych Dudka). Nie będę się pastwić, bo nie ma to większego
sensu. Jedno jest pewne, zgodnie z sugestią prowadzących dyskusję, spotkanie z
tym artystą pozostanie zapewne w mojej pamięci. Niestety jako przykład
natrętnych egzaltacji towarzyszących produkcjom mniej niż przeciętnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz