J
ak stwierdzam, „u
mnie“ w Innsbrucku semestr zimowy planowany jest pod znakiem architektury XX i nawet
XXI wieku. A mnie tam nie ma. Za to w ramach drobnego pocieszenia zaserwowałam
sobie przejazdem w Berlinie szybki przelot przez niedawno otwartą wystawę w
Kulturforum: Drei Kontinente – sieben
Länder. Werke von Erich Mendelsohn aus der Architektursammlung der
Kunstbibliothek.
O Mendelsohnie,
klasyku, pisać by można wiele, w kontekście zarówno tego tzw. (za Wolfgangiem
Pehntem m.in.), architektonicznego ekspresjonizmu, jak i konkretnych realizacji,
chociażby tych na ziemiach polskich. Post jest jednak wystawowy, więc w centrum
stać będzie (odpowiednio nudna) relacja z konkretnej prezentacji. Wystawy
architektów w ogóle są specyficzne, o ile nie uprawiają oni innych, bardziej
kameralnych dziedzin sztuk plastycznych, choćby rzeźby (ach, przypomina mi się właśnie
przepiękna wystawa Santiago Calatravy, którą widziałam – zupełnym przypadkiem –
ub. lipca w Ermitażu*). Pokazuje się bowiem głównie ich bardziej lub mniej
poetyckie (albo techniczne), wyraźne i dosłowne lub nie szkice, czasem modele
budowli, czasem ich zdjęcia.
 |
Fabryka Krasnoje Snamja/Czerwona Flaga, Leningrad :), fot. z bloga artdone.wordpress.com |
Mendelsohn
szkicował swoiście, początkowo na maleńkich karteczkach, z dużym rozmachem,
dynamiczne formy bliższe fantazyjnym formom lub żywym organizmom (jak u Hermanna
Finsterlina) niż tworom inżynierii. Trudno wyobrazić je sobie przełożone na
budynki. Kunstbibliothek posiada, jak się okazuje, pokaźny zbiór szkiców, a
także listów architekta, który akurat jest opracowywany. Stąd i ta prezentacja,
w oparciu również o zbiory amerykańskie, bo jej bohater po wyjeździe z Berlina
w 1933 oraz krótkich pobytach w Palestynie i Anglii, trafił ostatecznie, jak
wielu jego kolegów po fachu, w tym byłych współpracowników (chociażby Gropius i
Mies van der Rohe), do Stanów Zjednoczonych. Oglądamy zatem przekrój projektów
Mendelsohna podzielonych chronologicznie wg miejsc jego podróży i zamieszkania
- począwszy od Niemiec, przez Oslo, Palestynę i ZSRR, Anglię, po Amerykę.
Szkicom towarzyszą archiwalne zdjęcia zrealizowanych budynków i/albo modele,
dzięki czemu można w ogóle wyobrazić sobie zamierzony efekt końcowy.
Najbardziej znane i obecne w historii sztuki są oczywiście wczesne prace
Mendelsohna, prezentowane w pojedynczych albo dwóch-trzech szkicach: obok słynnej
wieży Einsteina w Poczdamie, także m. in. berliński kompleks mieszkalny Woga z
kinem Universum, dziś Schaubühne, biurowce (Columbus) i domy handlowe: Schocken
w Chemnitz, Stuttgarcie i Norymberdze, oraz Petersdorf we Wrocławiu, fabryki (Lückenwalde)
i wille, wraz z własną willą architekta am Rupenhorn, gdzie dane mu było
mieszkać przed emigracją zaledwie trzy lata. Te rodzaje budynków, a także
wypracowane w nich rozwiązania, pozostają typowe dla całej twórczości
architekta, uzupełniają je później szpitale (Haifa, San Francisco), bank
(Jerozolima) i uniwersytet (Berkeley, gdzie wykładał), zaś wyłącznie w okresie
amerykańskim – bardzo swobodne w planowaniu synagogi wraz z budynkami spotkań gminy
(St. Louis, Dallas, Cleveland) oraz czerpiąca z ich motywów symbolicznych
propozycja pomnika w NY dla zamordowanych Żydów Europy.
 |
Willa Chaima Weizmanna, Rehovoth, 1934, fot. j.w. |
Cała wystawa,
powiedziałabym, nadaje się bardziej dla fascynata czy specjalisty, niż dla tzw.
zwykłego widza. Jest mała i bynajmniej nie spektakularna, a bez wstępnego rozeznania
w temacie trudno wynieść z niej coś specjalnego. W zasadzie tylko dokumentalny
film z udziałem żony Mendelsohna, Louise, wyświetlany przy wejściu i wyjściu
zarazem, daje pewne punkty zaczepienia i ciekawe informacje zarazem. Wiolonczelistka
z zawodu, Louise, podkreśla nie tylko rolę muzyki dla twórczości męża (wątek szalenie
ważny dla abstrakcji i zbieżny z niedawno komentowanym Rothko), ale i form
natury (tu znowu Obrist i jego inspiracja Kunstformen der Natur Ernsta
Haeckla), które potrafił on w niewymuszony sposób przełożyć na proporcje
budynków. Szkicował ponoć nawet w filharmonii podczas koncertów, a jego tzw.
szkice muzyczne (kilka na wystawie) stylistyką bardzo bliskie są projektom
konkretnym. Ponadto trzymał na biurku (jak później surrealiści i
abstrakcjoniści, choćby Hans Arp i Henry Moore) kości, muszle i insekty, a jego
kręte klatki schodowe przypominały spirale skamieniałych amonitów... Natura
znajdowała wg niego zawsze formę optymalną, funkcjonalną i piękną, a organiczna
jedność kosmosu, którą wyznawał, odbijała się w kabalistycznych związkach
między ruchami odległych planet (niemalże musica mundana) a życiem na
Ziemi.
Rytm tego życia,
które teozoficzni artyści ukazywać zwykli w abstrakcji, oddaje zarówno
fizycznie odczuwana klasyczna muzyka, jak i podziały fasad czy wnętrz budowli
Mendelsohna, wyraźne, powtarzające się geometryczne formy, bryły, ciągi okien,
loggie, ryzality. I choć w okresie późniejszym do jego projektów coraz częściej
wchodzi zewnętrzna symbolika (kopuły, gwiazdy Dawida czy tablice Mojżeszowe),
to nie tylko efekt ostateczny, ale i warianty ich rozwiązań formalnych,
świadczą również o szczególnej wadze, jaką miała dla architekta – obok
wykorzystania praktycznego – świadoma reżyseria światła jako nośnika wartości.
Na koniec, mimo
wszystko, muszę jednak nieco pomarudzić, bo niedosyt, mój wierny przyjaciel,
pozostaje. Przede wszystkim przytłacza monotonia wystawy. Powódź płaskiego
papieru na ścianach rozbija na szczęście kilka przestrzennych modeli zwłaszcza
późniejszych budynków. Nie wyobrażam sobie jednak mozolnego odcyfrowywania
treści prezentowanych jeden obok drugiego kilkunastu listów do żony (nie mam
pojęcia nawet czy i które z nich mogą być w jakiś sposób ważne). Chociaż
architekt projektował też wyposażenie willi, w tym swojej, nie ma żadnego śladu
po tych sprzętach. Jedyne, co można zobaczyć, to kilka archiwalnych zdjęć
wnętrz domu Mendelsohnów, ozdobionego (ponoć) dziełami Amédée Ozenfanta, Ewalda
Mataré i Maxa Pechsteina. Jasne, że specyfika zbiorów Kunstbibliothek ogranicza
charakter wystawy, można by jednak innymi środkami, na przykład bardziej
rozbudowaną narracją, urozmaicić nieco obraz życia i twórczości tego
bezsprzecznie ciekawego architekta.