opis


poniedziałek, 8 lipca 2013

WRO 2013

Muszę spuścić słowo o tegorocznym WRO 15th Media Art Biennale Pioneering Values, czyli "odkrywanie wartości" - jakich wartości? Wpadłam tam w ostatnim dniu, 16.06, obejrzałam Renomę, Helios i Pałac Ballestremów w formie crashkursu raczej niż wielkiej kontemplacji i w zasadzie, jako że aspekt towarzyski przesłonił doznania zawodowe, nie miałam potem ochoty o tym pisać. Dla perspektywy bloga znalazłoby się jednak kilka punktów zaczepienia, począwszy od tytułu tegorocznej odsłony, a więc nie mogę się oprzeć. W ramach asekuracji, po pierwsze nie mam póki co ambicji bycia krytykiem, który ma z definicji pośredniczyć pomiędzy artystą a widzem, a która to funkcja została ponoć (zaiste) na rzecz kuratorstwa zepchnięta na margines, ale jak jednocześnie widzę ogólny uwiąd krytyki powoduje, że mimo woli - w mojej zapewne udawanej skromności - nie jestem jedyna. Dyskusja o tym przetacza się akurat przez tzw. środowisko. Myślę przy tym, że abstrahując od wielu przypadków faktycznej kuratorskej megalomanii, to sami krytycy bez bólu oddali pałeczkę wycofując się wygodną sofę (nawet nie do przysłowiowej "loży szyderców"). Cierpią na tym wielce widzowie, których zaliczyłabym - łącznie ze sobą akurat jeśli chodzi o poletko sztuki współczesnej - do jej amatorów. Krytyków nie ma, a kuratorzy notorycznie nie dorastają do przewidywanej dla nich funkcji (to zresztą dotyczy także sztuki dawniejszej, gdzie kurator jest zazwyczaj historykiem i powinien mieć wiedzę z dystansu o rzeczy, a co za tym idzie znacznie lepszy koncept wystawy - bo po co przy dawnej sztuce krytyk?) Dlatego osobiście marudzę często na wystawy muzealne, wymagając od kuratorów-kustoszy lepszego przemyślenia sprawy. Nieco łagodniej traktuję wystawy aktualne, choć i tu kuratorzy odpowiedzialni są przecież za jakąś ideę i selekcję (nawet tych nadsyłanych) prac. Dlatego podobała mi się w zasadzie na przykład ubiegłoroczna lubelska wystawa w Galerii OPT Gardzienice, Sacropop.. Ale nie o tym być miało. Wstęp teoretyczny znienacka się wydłużył, żeby w zasadzie przed samą sobą usprawiedliwić trochę ten wspomniany na początku brak - lub tylko niezupełną widoczność - postulowanych w tytule wartości.

Kama Sokolnicka, Miraż, foto ze strony artystki (tamże więcej ujęć oraz wyłożenie idei)

Po drugie, sztuka mediów, z racji pewnego stopnia tradycjonalizmu (mojego, nie jej), jest mi generalnie średnio znajoma. Nie znaczy to, że chwilami nie lubię i nie cenię. I otóż na Wro kilka prac wpadło mi w prorocze oko: w DH Renoma na dole wirujący stroboskop Revolve (2011) by Macular – Joris Strijbos (NL) + Daan Johan (NL) - głównie sentymentalnie, na górze Chansons de geste (2012) by Karolina Freino (PL) - na całe szczęście stał tam obok kluczowy dla instalacji instrument "thereminvox", który można było sobie pomacać - i pokój z trzema pracami: zwłaszcza Glucose (2012) by Mihai Grecu (RO) + Gleize Thibault (FR), a także kamienie, pod którymi kryły się tradycyjne opowieści, Samalu (2012) by KairUs – Linda Kronman (FI) + Andreas Zingerle (AT) i ładna animacja Snail Trail (2012) by Philipp Artus (DE). Glukoza na czele. Niestety na dłuższe uzasadnienie chyba póki co się nie zdobędę - prozaicznie czasu brak - ale też nie wykluczam, że tekst zostanie kiedyś uzupełniony.
Podobnie w Ballestremach, zbiorczo pt. Pierścienie Saturna, cóż za pretensjonalny chwycik: tu (uprzedzam lojalnie) obłęd ilości prac i poprzedzające zwiedzanie szamańskie zabiegi na ciele i umyśle widza, nieco zaburzyły mi recepcję, ale może paradoksalnie dobrze wpłynęło to na ogólną selekcję materiału. Wymieniam więc dla pamięci 3 najważniejsze dla mnie z dystansu: Electrostatic Bell Choir (2012) by Darsha Hewitt (CA), Miraż by Kama Sokolnicka (PL) - coraz bardziej, Crystal City 002 (2013) by Chi-Tsung Wu (TW), zresztą nagroda krytyków i wydawców pism artystycznych - rzecz wizualnie cudna, ale szczerze mówiąc pamięć o niej powoli blaknie... W ramach należnych uzupełnień, raczej w kategorii dowcip (dobry oczywiście): bez tytułu - instalacja pilotów do tego wszystkiego rozrzuconych w korytarzu pewnie przez kolektyw obsługi technicznej wystawy (wink), use | less - drżące słoiki w szafie by IP (Identity Problem Group) – Piotr Choromański (PL) + Łukasz Twarkowski (PL); Percepcja Ziemi by Cyryl Zakrzewski (PL) - kawałek drzewa wychodzącego jak narośl zza ściany, Supermajor by Matt Kenyon (US) - trick z idącymi do góry kropelkami oleju i Bacteria Battery No. 8 by RIXC – Rasa Smite (LV) + Raitis Smits (LV) + Martins Ratniks (LV) and Voldemārs Johansons (LV) - jak sama nazwa mówi.
Zaznaczam, że w ferworze i zamęcie mogłam coś przegapić, bo oglądając post factum stronę Wro nie wszystko kojarzę. Szkoda, że nie udało się zobaczyć więcej, np. art brut w szacie nowych mediów. Podsumowując: wartości, jeśli w ogóle pionierskie, to są tak różne jak kraje świata reprezentowane przez autorów prac. Dla mnie prywatnie (niekoniecznie w jednakowym sensie słowa "wartość" i bynajmniej nie pionierskie nijak): estetyczna subtelność, czytaj wizualne piękno, przestrzeń - poukładana, ograniczona i nie, światło i cień jako symbol, czas, transformacja (po polsku przemiana), destrukcja, medytacja, tradycja, mityczne opowieści, natura, relacje i odczuwanie.

Darsha Hewitt, Electrostatic Bell Choir, real foto z obleśną lampą by Zen (niestety widać znienacka w tle jakieś drzwi, które psują klimat, ale żaden fachfotograf nie ujął sensownie tej całości)

Na koniec tribute dla krewnych i znajomych królika - najlepsza była sceneria "Balle", stare płytki łazienkowe, piece, sklepienia, szafy, szablony i tapety, stęchły zapaszek i dzika roślinność wdzierająca się w okna z ogrodu, w końcu - bardzo często - aranżacja prac. Na przykład te stare szumiące monitory na strychu z odsłoniętymi neogotyckimi rozetami pałacu dawały iście niesamowity efekt jakiejś zapomnianej przez ludzi kaplicy cywilizacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz