![]() |
Giulio Aristide Sartorio, La lettura o Catullo e Clodia Fot. za Spazio Italia, April-May 2014, No 113, s. 32 |
Ale może to właśnie sprawa egzotyki i tej obcej, a fascynującej nagle dla Południowców dekadenckiej zmysłowości spod znaku księżyca - zimnej i ciemnej, bliższej śmierci i antymaterializmowi niż radosnej fizjologii miłości czy pogodnemu lenistwu w spiekocie słońca. Bo jak tu nie zastanawiać się ciężko skąd w apulijskiej Barletcie cała kolekcja lokalnych artystów, których wystawione w tamtejszym zamku obrazy można śmiało stawiać w szeregu z jakimikolwiek "prowincjonalnymi" malarzami europejskimi tego czasu. Piszę prowincjonalnymi, ale nie w sensie wartościującym, bo rzecz nie jest w (różnej) jakości tych dzieł tworzonych z daleka od kulturalnych stolic, a w estetyce, tematach, w tak ulubionym dla komentatorów tego czasu nastroju. Naprawdę łatwo stwierdzić po muzealnych ekspozycjach, że powtarzają się one w Niemczech i w Polsce, i na Litwie, i w Chorwacji - i we Włoszech. I pewnie gdzieś indziej też, poobserwuję to jeszcze kolekcjonując dalsze wystawiennicze wrażenia.
Bo - i tutaj nowa niespodzianka właśnie dziś otwierana, a czynna do 7 września - w krakowskim MCK będzie do zobaczenia symbolizm kolejny, Władcy snów. Symbolizm na ziemiach czeskich 1880–1914 (http://www.mck.krakow.pl/exhibitionPage/o-wystawie-21). Nie przegapić. Zapamiętać.
Szkoda, że chyba niemożliwa byłaby wielka wystawa właśnie takich prowincjonalnych, może drugo-, trzeciorzędnych malarzy przełomu XIX i XX wieku z całej Europy. Wyszłoby jak spójny był to okres i jak absurdalna jest obsesja mówienia - na pewno przy symbolizmie - o jakiejś szczególnej odrębności narodowej gdziekolwiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz