opis


wtorek, 22 lipca 2014

Dzisiejszy humanizm

Powidok lubelskiej Nocy Muzeów 2014 i pewnej konferencji naukowej w Olsztynie na tle obecnej społecznej dyskusji. W Galerii Gardzienice trafiłam na zadziwiająco ciekawą wystawę: Człowiek: ciało - umysł - egzystencja. Tytuł cokolwiek rozmyty i mało konkretny i choć wyjaśnia go tekst informacji ukryty pod linkiem, to sam w sobie jak dla mnie niewiele mówił. Prace za to - przynajmniej niektóre - mówiły o zjawisku, które zauważyć da się powoli wszędzie, a które mnie osobiście bardzo raduje. O duchowości. Stąd też rezerwa wobec tytułu, bo prezentacja w całości była zdecydowanie za mała, by zmieścić w niej przegląd reprezentatywnych w jakiś sposób dzisiejszych wizji lubelskiej artystycznej młodzieży na temat kondycji człowieka. A że znalazły się na niej rzeczy dość różnorodne, to zdecydowano o pójściu w tzw. rozkrok koncepcyjny, który niestety trudno w tej formie pochwalić. Zwłaszcza dlatego, że - abstrahując od samego wyboru, bo nie wiem jakie były tu możliwości - wspólny mianownik tego co pokazano znalazłby się bliżej (i widzą go też kuratorki). Wspólny przynajmniej w sensie tematu, do jakiego ów człowiek wyłaniający się z prac się odnosi. A odnosi się on bynajmniej nie do kojarzącego się materialistycznie, przyziemnie zmysłowo ciała, ani też do suchego w racjonalizmie umysłu. Do egzystencji za to jak najbardziej, cóż jednak miałoby to oznaczać? Zapewne ów brakujący element, trzecią "stronę" istnienia, a jednocześnie aspekt kluczowy i wszystkie inne strony skupiający. To wg mnie jest też wspaniałym przekazem tej wystawy - ukrytym nie wiem z jakiej przyczyny, niestety. Jeśli z obawy o neutralność czy trzeźwość spojrzenia tzw. profesjonalistów, to wyobrażenia leżące u podstaw tych obaw uważam za z gruntu błędne oraz wybitnie społecznie szkodliwe.

Ignacy Oboz, Krypta, Wielka Sobota, Światło katedry, fot. Zen

I tu wypada przejść do drugiej kwestii - konferencji. Tytuł tejże miał z tytułem wystawy co nieco wspólnego, brzmiał bowiem: Człowiek - sztuka - edukacja. Co ciekawe z pięciu zaproponowanych przez organizatorów sekcji tematycznych największą popularnością cieszyła się sztuka w przestrzeni publicznej i - sztuka i sacrum. W tej pierwszej pojawiły się też nota bene elementy wzbudzonej na nowo dyskusji o obrazie uczuć religijnych. Daje nam to powód do uznania kwestii duchowości (szeroko pojętej) za dominujący temat refleksji o człowieku i w tym gronie, i przy tej okazji. Z powodu dotkliwych różnic światopoglądowych z najbardziej aktywną frakcją "sakralnych" nie wchodzę tu w szczegóły odbytej dyskusji. Co jednak należałoby podkreślić, to - wbrew temu, co twierdzą najgłośniejsze ostatnio, a jakoby prześladowane w swych uczuciach religijnych grupy - obecne tendencje w refleksji nad człowieczeństwem i człowiekiem bynajmniej nie zamierzają niszczyć transcendencji i nie eliminują takich kwestii jak duchowość, sacrum, religijność. Wręcz przeciwnie ewidentny jest renesans tych zagadnień i to w zadziwiająco różnorodnym ich sensie. Dlatego właśnie bywa to "religijność", a niekoniecznie "religia" rozumiana jako zbiór skodyfikowanych dogmatów, rytuałów i, co najważniejsze, schematów myślowych z rodzaju teorii powszechnego spisku. Religijność jako postawa i stan psychiczny, a nawet stan umysłu, lecz nie w znaczeniu popularnych na nowo "opium dla mas" czy "betonu". Lepiej może określić tę religijność jako stan duchowy, tylko co to znaczy w kraju, gdzie w kontekście sztuki, narzędzia idealnego i powołanego do eksploracji i ekspresji takich stanów rzadko kto z komentujących odważa się na odwołania wprost do tej sfery i gdzie nawet na humanistycznej konferencji naukowej nie można mówić o duchowości aktywnej, poszukującej, o cesze tkwiącej de facto immanentnie w naturze człowieka?

Marcin Proczek, Most; Agnieszka Oziomek, Materia, fot. Zen

Jaki z tego wniosek? Ezoteryczny. Jest coraz lepiej i coraz gorzej zarazem. "Duchowość globalna" umożliwia coraz większej części ludzkości wewnętrzny rozwój, ale wywołuje też w pozbawionych nagle sprawczej mocy i dramatycznie kurczących się środowiskach syndrom "oblężonej twierdzy". A to oznacza desperację i terroryzm, któremu niestety ulegają ci spełnieni, uświadomieni, tolerancyjni i pacyfistycznie nastawieni "rozwinięci". Wbrew bowiem krzykom "obrażonych" to owi rzekomo "obrażający" są w autentycznym niebezpieczeństwie. Przekładając to na stosunki polityczne - niezależnie od uczuć czy interesów, dla dobra całego świata Zachód nie powinien być zbyt pobłażliwy dla grup czy jednostek zbójeckich. A kuratorzy i komentatorzy sztuki powinni również dla ogólnego pożytku bronić ze wszech sił pluralizmu i wolności tejże oraz podkreślać afirmatywnie pojmowany humanizm interpretacji niezależnie od narzucanych przez kogokolwiek "standardów" czy po prostu podziałów. I powinni śmiało mówić/pisać co myślą.

Katarzyna Pastuszek, Bezkres, fot. Zen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz